Kara za jazdę bez biletu


Dostałem wezwanie z firmy windykacyjnej do zaplaty długu MZK z tytułu jazdy bez ważnego biletu. Jak się okazuje, "mandat" został spisany "ustnie", bez żadnego mojego dokumentu (np. dow. osobistego), jednak dane osobowe sa bardzo dokładne (adres, data urodzenia, imiona rodziców). Wydarzenie miało miejsce w dn. 20.04.2000r, więc na podstawie art. 77 ustawy "prawo przewozowe" już dawno uległo przedawnieniu. Firma windykacyjna grozi rozprawą i komornikiem. Czy nie jest to zwykłe zastraszenie, licząc na moją nieznajomość prawa? Czy są jakieś podstawy aby domagać sie zapłaty na podstawie mandatu spisanego ustnie, bez żadnego dowodu tożsamości, ani też bez podpisu spisywanego? Jakie powinienem podjąć kroki, aby uniknąć niepotrzebnych problemów? F-ma windykacyjna "poradziła" abym złożył podanie o odstąpienie od roszczenia do dyrektora MZK – to ma jakiś sens?

Odpowiedź prawnika:

Proszę się niczym nie przejmować, takie działania to norma dla firm windykacyjnych. Takie działania mają na celu wykorzystanie nieświadomości prawnej ludzi. Jeśli zostanie do Pana/Pani przysłany nakaz zapłaty (sądowny) proszę w terminie złożyć sprzeciw od nakazu zapłaty, w którym powołać należy się na przedawnienie roszczenia – termin przedawnienia wynosi tu 1 rok od dnia, w którym powinna była nastąpić zapłata. Sąd w wyniku podniesienia przez dłużnika zarzutu przedawnienia oddali żądania formy windykacyjnej. Proszę się nie kłopotać i nic nie pisać do dyrektora MZK – pamiętać warto, że złożenie pozwu do sądu wiąże się z koniecznością wniesienia wpisu sądowego, więc firma windykacyjna trzy razy sprawdzi, czy ma jakiekolwiek szanse na uzyskanie korzystnego wyroku, zanim wniesie pozew do sądu. Jeśli chodzi o mandat, przepisy nie stanowią, by niezbędną przesłanką nałożenia kary było wylegitymowanie przez kontrolera pasażera na gapę. Kontroler może spisać "mandat" na podstawie danych podanych ustnie przez pasażera. Problemy pojawiają się dopiero w momencie, gdy taki pasażer poda nie swoje dane.